Mój największy grzech

Mój największy grzech
autorem artykułu jest Aleksander Sowa

Nim jeszcze pierwsi ludzie pojawili się na ziemi, pewnego dnia słońce znudzone rozgniewało się i nie wzeszło zasypiając na dnie wielkiego zielonego jeziora. Tego ranka całą ziemię zamiast świtu spowiły ciemności. Gwiazdy mrugały świecąc na ziemskim sklepieniu. Jednak i one się w końcu zmęczyły i smutno zapłakały. By nie zalać ziemi potopem łez, każda gwiazda zapłakała roniąc tylko jedną, jedyną łzę. Kiedy one upadły na ziemię każda z nich rozbiła się przy upadku na dwie identyczne połówki. Z każdej łzy fantastyczną metamorfozą stwórcy powstała kobieta i mężczyzna. Każda para jednak trafiła w dwa zupełnie różne, oddalone od siebie miejsca, w dwa inne światy. Od tego strasznego dnia każdy mężczyzna i każda kobieta samotnie wędrują po świecie w poszukiwaniu swojej drugiej polowy, w poszukiwaniu swojej gwiazdy. A kiedy się znajdą jedna gwiazda gaśnie na niebie. Bo to ich gwiazda. Dlatego ich tak wiele wciąż jeszcze świeci i nocą niebo jest tak przerażająco piękne.

Zapytałem kiedyś swojego przyjaciela, czy spotkał kiedykolwiek kobietę, która doprowadza do obłędu, która paraliżuje wyostrzone do granic możliwości zmysły, która zapiera dech w piersiach i przyciąga niczym magnes bezsilne opiłki ferrytu. Kobietę, dla której można zabić by być tylko z nią, choć przez małą chwilę. O której się myśli po przebudzeniu, przez zaśnięciem i w niespokojnych objęciach Morfeusza. Czy spotkał kiedyś swoją gwiazdę? - Nie, nie spotkałem... bo taka kobieta nie istnieje – odpowiedział.

A jednak się mylił. Skąd ma bezczelna pewność? Bo jestem dziś lżejszy od fotografii, z których będziesz mnie teraz wycinać. Milczę bo i tak jestem martwy i spadam w dół. Bo nie wiem gdzie jest dno i a lot boli najstraszliwszą katuszą. Bo znów siedzę sam wśród czterech ścian i tylko z Tobą płonąć chcę. Jeszcze raz z Tobą być, jeszcze raz dotknąć Cię, jeszcze raz uwolnić sny... Bo wciąż pragnę Cię mimo, że zabierasz wszystkie moje marzenia, mimo że twoje „Przepraszam Cię...” tak bardzo rani... mimo, że każdego dnia wyrywasz serce a ono rano odrasta nowe. Możesz być gdzieś bardzo daleko stąd, możesz zabrać mi wszystkie sny... a ja wciąż będę szukał Cię. To ja przepraszam Cię – za miłość mą – wybacz mi, że jesteś mi bliska.

Mijają dni niczym pociągi na dworcu – nie warto liczyć ich – a ja wciąż stoję na peronie i czekam na Ciebie zakochany swoją beznadziejną, bezsilną miłością. Choć wiem, że nigdy nie będziesz moja, mimo że tak samo jak ja kochasz mnie... bo to Ty jesteś moją gwiazdą...



--
Aleksander Sowa
----------------------
www.wydawca.net

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl